Sky Camp Poznań – miejsce rozrywki czy źródło zagrożenia zdrowia i życia?
Puszcza Zielonka, malowniczy kompleks leśny położony zaledwie kilkanaście kilometrów od Poznania, od lat przyciąga miłośników natury, spokoju i aktywnego wypoczynku. Tymczasem w cieniu drzew działa Sky Camp – strefa spadochronowa, która wprowadza do tego sielskiego krajobrazu coraz więcej chaosu. Hałas generowany przez turbośmigłowy samolot to tylko wierzchołek góry lodowej. Coraz więcej osób postrzega Sky Camp jako realne zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców okolicznych posesji.
Na terenach prywatnych dochodzi do niekontrolowanych lądowań skoczków, które stwarzają bezpośrednie niebezpieczeństwo. Niezaplanowane „wizyty” na ogrodach, dachach czy tuż obok domów budzą przerażenie i społeczny sprzeciw. Kontakt z ciałem spadochroniarza – ważącego 70–90 kg i poruszającego się z dużą prędkością – grozi poważnymi obrażeniami, a nawet śmiercią. Trudno mówić o rekreacji, gdy weekendowy spacer niesie ze sobą ryzyko tragedii.
Czy władze i organizatorzy Sky Camp Poznań zdają sobie sprawę z powagi sytuacji? A może czekają na tragedię, by w końcu zareagować?
Zagrożenie życia i zdrowia mieszkańców – relacje świadków z okolic lotniska Poznań-Bednary
Społeczny sprzeciw potęgują relacje mieszkańców, którzy na własnej skórze doświadczyli skutków niekontrolowanych lądowań.
Pani Magdalena, której posesja stała się miejscem awaryjnego lądowania spadochroniarki, pamięta tamtą noc doskonale. Do zdarzenia doszło 12 czerwca 2025 roku około godziny 21:00. „Byłam przerażona – skoczek leciał tak nisko, że widziałam go wyraźnie przez okno” – wspomina. Zamiast spodziewanego bezpiecznego lądowania w wyznaczonym miejscu, spadochroniarka wylądowała bezpośrednio na jej działce, naruszając mir domowy. Pomimo próśb o podanie danych, skoczek nie odpowiedział, a potem zbiegł z miejsca zdarzenia w towarzystwie trzech samochodów, które nagle pojawiły się na miejscu. „To było realne zagrożenie dla zdrowia, życia i mienia” – podkreśla Pani Magdalena. „Nie życzę sobie takich lądowań na moim terenie, nie życzę sobie takich zrzutów” – dodaje, wzywając do zdecydowanej interwencji i lepszego nadzoru nad Sky Camp.
Druga relacja pochodzi od mieszkańca Stęszewic, który wspomina dramatyczną sytuację sprzed roku. „W maju 2024 roku na naszym terenie, dokładnie w stawie na posesji, wylądował skoczek spadochronowy” – relacjonuje. „O mały włos nie utonął, zaplątał się w linki i czaszę spadochronu.” Mieszkańcy natychmiast udzielili mu pomocy. „Najgorsze jest to, że w tym stawie często kąpie się nasze dziecko. Gdyby wtedy był tam nasz syn, mogłoby dojść do tragedii.” Świadek wyraża głębokie oburzenie wobec braku kontroli ze strony Sky Camp. „To gigantyczne spustoszenie nie tylko dla Puszczy Zielonki, ale także dla naszej społeczności” – mówi. „W miesiącu odbywają się setki skoków, a ryzyko poważnego wypadku rośnie z każdym kolejnym incydentem.”
Obie relacje budzą poważny niepokój. Mieszkańcy sygnalizują, że zagrożenie zdrowia i życia rośnie, a odpowiednie instytucje wciąż nie podejmują skutecznych działań, by zapewnić im bezpieczeństwo.
Zderzenie, które może zabić – jakie skutki może mieć uderzenie spadochroniarza w człowieka?
Skoki spadochronowe kojarzą się z emocjami i adrenaliną, ale niewielu zdaje sobie sprawę z realnego niebezpieczeństwa, jakie niesie niekontrolowane lądowanie w pobliżu ludzi. Uderzenie spadochroniarza, ważącego ponad 70–80 kilogramów, z prędkością 30–40 km/h, może mieć tragiczne konsekwencje.
Złamane kończyny, urazy głowy, wstrząśnienie mózgu czy uszkodzenia kręgosłupa to tylko część potencjalnych obrażeń. Szczególnie groźne są uderzenia w okolice karku czy czaszki – mogą prowadzić do trwałych uszkodzeń neurologicznych, a w skrajnych przypadkach nawet do śmierci.
Aby lepiej zrozumieć siłę takiego zderzenia: skoczek o masie 80 kg lądujący z prędkością 35 km/h generuje impuls rzędu setek kilogramów na sekundę. To tak, jakby uderzył w nas rozpędzony motocykl.
To nie są teoretyczne rozważania. Na świecie dochodziło już do wypadków, w których uderzenie spadochroniarza w osobę postronną kończyło się trwałym kalectwem lub śmiercią. Lekceważenie tego ryzyka w pobliżu terenów zamieszkałych to nieodpowiedzialność, która wymaga natychmiastowej reakcji organizatorów i władz.
Wypadki spadochronowe na terenach zabudowanych – czy możemy się uczyć na błędach?
W Elblągu doszło do wypadku w czerwcu 2023 roku. 64-letni skoczek spadochronowy, doświadczony instruktor, lądował przed budynkiem wielorodzinnym na osiedlu mieszkaniowym. Mężczyzna zginął na miejscu. Choć nikt poza nim nie odniósł obrażeń, sytuacja była wyjątkowo groźna – gdyby w miejscu lądowania znalazł się przechodzień, dziecko bawiące się przed blokiem lub rowerzysta, dziś mówilibyśmy o większej liczbie ofiar. Spadające z dużą prędkością ciało o wadze 70–90 kg stanowi śmiertelne zagrożenie.
Jeszcze bardziej dramatyczny był incydent, do którego doszło kilka miesięcy później – w październiku 2023 roku – podczas festiwalu lotniczego w Itápolis w Brazylii. Jeden ze skoczków stracił kontrolę nad spadochronem i spadł prosto na tłum widzów. Trzy osoby zostały ciężko ranne, a jedna – 58-letni mężczyzna, dyrektor lokalnego banku – zmarła w wyniku odniesionych obrażeń.
Takie zdarzenia jasno pokazują, że nie można bagatelizować ryzyka związanego z działalnością stref spadochronowych. Potrzebne są restrykcyjne regulacje dotyczące lokalizacji, nadzoru oraz bezpieczeństwa, szczególnie gdy aktywność odbywa się w pobliżu terenów zabudowanych. Niestety, jak pokazuje przykład Sky Camp, wciąż brakuje rozwiązań, które mogłyby zapobiec podobnym incydentom.
Skoki spadochronowe Sky Camp – strefa rozrywki czy potencjalna strefa śmierci?
Gdy spadochroniarze zaczynają lądować na prywatnych posesjach, między domami lub na polach uprawnych, rodzi się pytanie: czy to nadal miejsce rekreacji, czy już potencjalne epicentrum tragedii?
Mieszkańcy okolic lotniska w Bednarach coraz częściej mówią o strachu przed wyjściem na własne podwórko, zwłaszcza w weekendy, gdy loty są dużo częstsze. Czy można zaakceptować sytuację, w której przed każdym wyjściem z domu trzeba się zastanawiać, czy „człowiek z nieba” nie spadnie nam na głowę?
To nie przesada. Wiele osób deklaruje, że woli unikać aktywności na świeżym powietrzu, ponieważ boi się nieprzewidywalnych lądowań. Hałas samolotu zapowiadającego zrzut skoczka spadochronowego dla jednych to dawka adrenaliny, dla innych – sygnał niepewności i zagrożenia. Mieszkańcy czują się bezsilni, gdy ich codzienność i poczucie bezpieczeństwa są zakłócane przez coś, na co nie mają wpływu.
Może nadszedł czas na twarde granice i regulacje, które ochronią zarówno pasjonatów spadochroniarstwa, jak i lokalną społeczność?
Sporty ekstremalne – gdzie postawić granicę?
Działalność Sky Camp Poznań bywa wskazywana przez mieszkańców jako przykry przykład lekceważenia głosu lokalnej społeczności. Decyzje dotyczące funkcjonowania strefy spadochronowej wydają się być podejmowane bez uwzględnienia ich obaw i potrzeb. Brakuje też kompleksowej oceny wpływu tej działalności na środowisko naturalne oraz analizy ryzyka dla zdrowia i bezpieczeństwa ludzi.
Tymczasem mieszkańcy mają fundamentalne prawo do poczucia bezpieczeństwa we własnych domach oraz do korzystania z przestrzeni wolnej od uciążliwego hałasu i nieustannego stresu. Szczególnie ważne jest to na terenach tak wyjątkowych przyrodniczo jak Puszcza Zielonka, gdzie powinien panować spokój. Ignorowanie tych wartości i bagatelizowanie sygnałów społecznych może prowadzić do poważnych konsekwencji. Nie chodzi tu tylko o komfort życia mieszkańców – choć jest on niezwykle istotny – ale także o reputację organizatorów oraz władz odpowiedzialnych za nadzór nad tym obszarem.
Wyzwanie nie polega na zakazaniu sportów ekstremalnych, lecz na odpowiedzialnym, przemyślanym i bezpiecznym wyborze ich lokalizacji. Organizowanie skoków spadochronowych w pobliżu lasów, domów i terenów rolniczych stoi w sprzeczności z zasadami zrównoważonego rozwoju, zwłaszcza gdy hałas lotniczy, zagrożenie fizyczne i brak szacunku dla natury idą ze sobą w parze.
Czas na reakcję władz i organizatorów Sky Camp Poznań
Nadszedł moment, aby władze lokalne, organizatorzy Sky Camp oraz odpowiednie służby wzięły odpowiedzialność za bezpieczeństwo mieszkańców i ochronę środowiska. Potrzebne są jasne regulacje, które wyznaczą bezpieczne granice funkcjonowania strefy spadochronowej oraz system monitoringu i szybkiej reakcji na incydenty.
Warto też nawiązać dialog z lokalną społecznością, bo to mieszkańcy powinni czuć się tutaj najlepiej i bezpiecznie. Sky Camp może być miejscem pasji i rozrywki, ale tylko wtedy, gdy sport i rekreacja będą współistnieć z poszanowaniem życia oraz spokoju ludzi – podkreśla pan Krzysztof z Kiszkowa. – Teraz jest czas na konkretne działania… zanim będzie za późno – dodaje.
Sky Camp, choć dla wielu może wydawać się nieszkodliwą formą aktywności, dla części mieszkańców i obserwatorów stał się symbolem szerszego problemu: braku regulacji, lekceważenia głosu lokalnej społeczności oraz ignorowania ochrony przyrody. Puszcza Zielonka zasługuje na ochronę, mieszkańcy zasługują na spokój, a urzędnicy – na odpowiedzialność za podejmowane decyzje.
Czy naprawdę musimy czekać na tragedię, by coś się zmieniło?
Działamy w imieniu Puszczy Zielonki i lokalnej społeczności.
Dołącz do nas, podpisując petycję. Razem możemy zatrzymać bezduszny biznes i przywrócić ciszę, spokój oraz poczucie bezpieczeństwa mieszkańcom.

